Wszystko działo się bardzo szybko. - Samochód wyleciał w górę prawie jak w filmie. Niewiele zabrakło, żeby we mnie nie uderzył - mówi Mateusz, świadek. Sprawca zdarzenia zatrzymał się dopiero kilkaset metrów za rondem, bo uszkodził pojazd. Mężczyzna miał też - jak relacjonuje świadek - opuścić pojazd.
Jeżeli potwierdzi się, że 53-latek kierował fordem, to usłyszy zarzut kierowania pojazdem bez uprawnień w stanie nietrzeźwości. Grozić mu może do dwóch lat pozbawienia wolności.