Miasto robi co może, ale to długi proces. Windykacja nie jest łatwa, wielu gapowiczów to "recydywiści" na których nie robią wrażenia kolejne kary. Albo są tak zadłużeni, że i tak nikt nigdy w życiu nie odzyska od nich należności, albo kompletnie nie myślą o konsekwencjach jazdy bez biletu i myślą, że "jakoś to będzie".
Polecany artykuł:
Gorzów ma już "gapowiczów" na blisko 7 milionów złotych. W ciągu jednego miesiąca wykonywanych jest około 3,5 tysiąca kontroli biletów, a i liczba nieściągniętych mandatów sięga już blisko 45 tysięcy. Są to często wieloletnie, nieściągana należności, które już się przedawniły i tak naprawdę miasto niewiele może zdziałać w tej kwestii.
Polecany artykuł:
Gorzów nie chce oddawać zadłużenia mieszkańców firmom windykacyjnym, bo jak przekonuje prezydent Wójcicki, prowizja, jaką biorą te firmy, zabierają lwią część kwoty wystawionej opłaty dodatkowej.
- Sami prowadzimy postępowania windykacyjne i sądowe, bo firmy windykacyjne biorą 80% ze ściągniętych zobowiązań, a jedynie 20% trafia do miasta. To nie jest tak, że my nie egzekwujemy, tylko nie chcemy tą metodą - wyjaśnia prezydent Wójcicki.
W Gorzowie sukcesywnie spada ilość osób korzystających z komunikacji miejskiej. Pod koniec ubiegłego stulecia tramwajami i autobusami podróżowało blisko 2 miliony pasażerów miesięcznie. Dziś ta liczna spadła do 1,5 miliona osób.