Jak powiedziała nam prezes Słowianki, Joanna Kasprzak-Perka, projekt Areny Gorzów powstawał bardzo długo. Przedstawiciele obiektu i miasta zwiedzili w tym czasie wiele hal w Polsce i za granicą, żeby nasza Arena Gorzów była jak najbardziej dopasowana do obecnego społeczeństwa, a nawet lepsza, niż inne obiekty. Czy tak faktycznie jest?
Polecany artykuł:
Arena Gorzów na pierwszy rzut oka robi piorunujące wrażenie i co do tego nikt nie ma żadnych wątpliwości. Aranżacja oraz efektowne światła wokół hali robią robotę.
Znaleźliśmy też kilka minusów, które rzuciły nam się w oczy. Po przybyciu pod obiekt w dniu 9 grudnia kilka minut szukaliśmy głównego wejścia do hali, które nie jest usytuowane wzdłuż ul. Słowiańskiej, czyli od frontalnej strony, tylko po lewej stronie od parkingu. Wielu mieszkańców przez to myliło wejście VIP z głównym.
Wiele gorzowskich mediów wspomniało już o szatniach, które są za małe. Jednak warto podkreślić, że zostawianie odzieży wiechrzniej nie jest obowiązkowa, dlatego ilość miejsc na kurtki czy płaszcze jest ograniczona.
Hol nie pozostawia żadnych zastrzeżeń. Niektórzy żartowali sobie, że po wejściu czują się jak w kinie, bo pachnie popcornej ze stref gastronomicznych.
Sama hala po prostu zapiera dech w piersiach, co również potwierdzają sami mieszkańcy. Jedyne do czego możemy się przyczepić, to brak bardziej widocznych oznaczeń sektorów na trybunach oraz strome schody, przy których nie ma barierek. Brakowało także stewardów, którzy przekazywaliby informację na temat umiejscowienia danego sektora, bo wielu gorzowian gubiło się w tym aspekcie.
Podsumowując, żadna hala nie jest idealna i tak też jest w przypadku Areny Gorzów. Jest kilka mankamentów do poprawy i o tym doskonale wiedzą przedstawiciele Słowianki z prezes Joanną Kasprzak-Perką na czele. Weryfikacją poprawek z pewnością będzie sobotni mecz koszykarek, który zainauguruje sportowe rozgrywki właśnie na tym obiekcie.