Uchodźcy stanęli w progu hotelu w Gorzowie i błagali o pomoc
Początkowo był to hotel jak każdy inny. W związku z inwazją Rosji na Ukrainę z czasem okazało się, że obiekt zmieni się i będzie przyjmował tylko i wyłącznie naszych wschodnich sąsiadów. To była trudna decyzja, ale właściciele jej nie żałują.
- Po roku czasu mamy duże doświadczenie. Żaluję jedynie tego, że to trwa tak długo. Myślałem, że wojna potrwa tydzień, może miesiąć. To jest przykre, bo to już dawno temu powinno się zakończyć - mówi nam prezes Hotelu Mieszko, Les Gondor na kilka dni przed rocznicą wybuchu wojny na Ukrainie.
Polecany artykuł:
- Jest jak jest. Musimy sobie w tej sytuacji radzić. Jest ciężko, ale nie chciałbym narzekać na problemy. Patrzymy w przyszłość i na to, że musimy dalej pomagać i nie odstępujemy od tego. Na tę chwilę mieszka u nas 410 osób. Coraz sprawniej dajemy sobie z tym radę, bo po roku czasu mamy już doświadczenie w obsłudze. Zgraliśmy się z nimi i jesteśmy jak rodzina - opowiada pan Gondor. - Dajemy sobie radę dzięki pomocy obywatelom, firmom, rodzinie i przyjaciołom, którzy nas na co dzień wspierają nie tylko finansowo, rzeczowo ale także dobrym słowem - dodaje.
Hotel od kilku miesięcy zmaga się z rachunkami za prąd i gaz. To dotyka wszystkich Polaków w tych czasach, ale miesięczne rozliczenie w tym obiekcie przekracza wszelkie granice. - W tej chwili ciężko jest przeżyć miesiąc czasu dla normalnej rodziny i dla nas tak samo. Nas to dotknęło z jeszcze większą siłą. Koszty wzrosły razy dwanaście. Jeżeli przed zimą gaz kosztował nas około 35 tysięcy, to dzisiaj kosztuje 430. Tak to można porównać. Jest trudno i ciężko - zdradza Les Gondor, który ma już w planach następne zmiany w hotelu. - Dużo Ukraińców chce zostać w Polsce i tutaj wiązać swoją przyszłość. Może uda nam się niektóre pokoje przerobić na mieszkania i dostosować do warunków w normalnym lokum - planuje.
Ukraińcy od momentu wybuchu wojny, są wdzięczni Polakom za okazaną pomoc. - My nie oczekujemy od nich wdzięczności, bo to nie o to chodzi. Zdajemy sobie sprawę, że Ukraina i ich żołnierze bronią i nas. Tutaj nie ma co liczyć na jakieś wdzięczności, tylko stanąć na wysokości zadania i pomagać. Tak uważam i to robię. Sprawia mi to dużą satysfakcję - mówi Les Gondor, który od tamtego momentu cały czas ma kontakt z niektórymi uchodźcami, którzy już opuścili gorzowski obiekt.
- Ponad 800 osób przewinęło się przez nasz hotel. Z niektórymi osobami do dziś mamy kontakt. Duża część z nich wróciła także do Ukrainy, ale są też i takie przypadki, gdzie po wyjechaniu, szybko wrócili do nas, bo tam już nie było warunków do życia. Niektórzy wracali nawet na wschód Ukrainy, co mnie osobiście trochę dziwiło, bo wschód jest cały czas najbardziej narażony na ataki Rosjan - powiedział na zakończenie prezes hotelu Mieszko w Gorzowie.