Prezydent mówi o grzebaniu Stali Gorzów, a radni, że chcą być traktowani poważnie. Debata na temat klubu żużlowego ponownie rozgrzała sesję Rady Miasta.
Większość radnych nie zgodziła się na zwiększenie limitu na poręczenie kredytu dla Stali. Prezydent wnioskował o 3 mln zł, obecnie może poręczyć 2 mln zł. Jacek Wójcicki przyznaje, że nie rozumie decyzji radnych:
Ona tak naprawdę wyrzuca do kosza 2,5 mln zł. Jeżeli klub nie dostanie wsparcia, to pieniądze, które pół roku temu radni przeznaczyli na wejście z udziałami do klubu, są wyrzucone do kosza - mówi prezydent Wójcicki.
Radni twierdzą, że zostali zaskoczeni wnioskiem prezydenta.
W wniosku prosiliśmy o wszelkie dokumenty finansowe, o które prosiliśmy od dłuższego czasu, żebyśmy mogli się przyjrzeć i zobaczyć jak wygląda sytuacja w Stali Gorzów. Radny Krzycki zaapelował o tydzień, 10 dni na zapoznanie się z tymi dokumentami - mówi Grzegorz Ignatowicz, radny PO.
Na sesji okazało się, że Stal Gorzów nie potrzebuje 6 mln zł kredytu, tylko zdecydowanie więcej. Władze PGE ekstraligi postawiły gorzowskiemu klubowi twarde warunki.
Stal ma mieć spłacone wszystkie zobowiązania. Inaczej nie przystąpi do rozgrywek. Żeby wyjść na zero klub potrzebuje 9 mln zł.
Niemal 6 mln zł, to płace zawodników, pracowników, koszty organizacji meczów. Muszą być uregulowane do końca października.
Ekstraliga zażądała także spłaty dwóch kredytów, których terminy mijają w maju i wrześniu przyszłego roku. Zarząd Stali chce w tej sprawie negocjować z Ekstraligą.
Będziemy prowadzić rozmowy z PGE Ekstraligą, żeby nie trzeba było wszystkich kredytów konsolidować, czyli tych które są wymagalne w przyszłym roku. Tym bardziej, że jeden z nich jest kredytem obrotowym. Jaka będzie decyzja PGE Ekstraligi - okaże się - mówi Patryk Broszko, wiceprezes Stali Gorzów.
W niedzielę na stadionie im. Edwarda Jancarza odbędzie się rewanżowy mecz z ekipą z Bydgoszczy. Jego stawką dla Stali jest utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. A być może również przetrwanie klubu.
Polecany artykuł: