Na początku zacznijmy od tego, że prognozy pogody na to spotkanie były kiepskie i były one już widoczne na radarach od dobrych kilku dni. To samo było w dniu meczu. Deszcz jak miał być, tak był i to on miał być głównym "aktorem" tego "widowiska" na stadionie im. Edwarda Jancarza.
Tak przynajmniej wygląda teoria. Jak zatem jest w praktyce? Byliśmy na stadionie od 16:15 i około 16:30 zaczął padać drobny deszcz, który potem był już mocniejszy, więc radary pogodowe się sprawdziły w stu procentach.
Na torze od poniedziałkowego wieczoru była plandeka. Sęk w tym, że gorzowianie położyli ją po pierwszym deszczu, który właśnie w poniedziałek nawiedził miasto. Służby ściągnęły wodę i przykryły plandekę i tak tor "kisił się" ponad 12 godzin. Przed godziną 14:00 (dokładnie 13:50) we wtorek, sędzia wraz z komisarzem zarządzili odsłonięcie toru i prace na torze, które miały pomóc w planowym rozegraniu spotkania oraz ponowne przykrycie nawierzchni.
Plandeka została zdjęta dokładnie o godzinie 19:15, czyli ponad godzinę po planowym rozpoczęciu spotkania. Każdy jednak zdawał sobie sprawę z tego, że mecz będzie opóźniony. Po zdjęciu plandeki ujrzeliśmy błoto zwłaszcza przy krawężniku na pierwszym łuku. Było tam po prostu niebezpiecznie.
Arbiter Michał Sasień razem z komisarzem toru zarządzili ponowną kosmetykę nawierzchni, czyli ściągnięcie pierwszej warstwy mazi, a następnie ubicie zwłaszcza wspomnianego krawężnika oraz wyrównanie nawierzchni. Później nastąpił obchód toru obu drużyn i próba toru, na którą wyjechali tylko gorzowianie: Jakub Miśkowiak i Szymon Woźniak. Choć trener Robert Kościecha dał dowolność swoim zawodnikom w kwestii wyjazdu na tor, tak ci na nim się nie pojawili.
Tak wygląda Anita Mazur, piękna dziennikarka Eleven Sports. Podzieliła się radosną nowiną
Po próbie toru nastąpiła narada kierownictwa obu drużyn, która trwała dobra kilkadziesiąt minut. Kibice na stadionie się niecierpliwili. Z trybun można było usłyszeć gwizdy i ogólnie niezadowolenie. Dopiero po około 30 minutach dowiedzieliśmy się, że sędzia odwołał spotkanie i zarządził obustronny walkower!
Decyzja została podjęta. Oczekiwałem oceny od kierowników drużyn. W mojej ocenie był tor trudny, ale regulaminowy. Przed próbą toru mieliśmy odmowę jazdy ze strony grudziądzkiej. Po spotkaniu z zawodnikami obie drużyny nie wyrażały chęci jazdy. Kierownictwo obu ekip podpisało oświadczenie, że tor jest niebezpieczny i odmawiają wyjazdu na tor. Dzisiejsza decyzja jest o obustronnym walkowerze. Zawodnicy odmówili jazdy, a w mojej ocenie tor był regulaminowy, stąd taka decyzja – powiedział sędzia Michał Sasień przed kamerami Canal+.
Co grozi Stali Gorzów za obustronny walkower?
Według oficjalnego regulaminu rozgrywek w polskich ligach żużlowych kara finansowa, jaka niesie za sobą obustronny walkower, wynosi, aż 300 tysięcy złotych od każdej drużyny. Sęk w tym, że z naszych informacji wynika, że kierownicy obu zespołów nie podpisali dokumentu o obustronnym walkowerze. Przyznali jedynie, że tor jest trudny do jazdy w czwórkę.
Czekamy zatem na oficjalne stanowisko PGE Ekstraligi w sprawie niedoszłego meczu w Gorzowie. Jesteśmy jednak pewni jednego, ten "mecz" się jeszcze nie skończył.