Na ośrodku Głębokie ceny smażonych ryb sięgnęły zenitu. Za sto gram pstrąga trzeba zapłacić 8 zł. A nie jest to przecież ta zdrowa rybka morska. Idąc dalej taka sama ilość dorsza kosztuje 10 zł, halibuta 10 zł, sandacza 12 zł. Jeżeli do porcji ryby dokupimy surówkę, no i frytki, to ciepła rybna kolacyjka dla dwojga kosztować nas będzie w granicach 70 zł. Wszystko zależy od wielkości rybki, no tego ile piwka po 6 zł za 400 ml wypijemy.
Jak wyczytać można w sieci, te same gatunki ryb w smażalniach nad morzem są jednak nieco tańsze. I tak za 100 gram zapłacimy: pstrąg - 6 zł, dorsz - 8 zł, sandacz 9 zł, halibut - 9 zł. O ile w lubuskiej smażalni niemal pewnym jest, że obsługa zaserwuje nam rybkę, która jeszcze kilka minut wcześniej przypominała bryłę lodu, o tyle nad Bałtykiem jest szansa, aby zjeść rybę niedawno złowioną, pod warunkiem, że zakotwiczymy w smażalni gdzieś przy porcie. No i wtedy jest nadzieja, że flądra, po 5 zł za 100 gram, rzeczywiście jeszcze poprzedniego wieczora pływała w morzu.
Wydaje się, że motorem do obniżania cen w punktach gastronomicznych jest konkurencja. O ile w np. Mierzynie mamy co najmniej kilkanaście smażalni, o tyle na Głębokiem, o ile się nie mylę, jest jedna. Dużo niższe są ceny w smażalniach np. w Niesulicach koło Świebodzina. Tyle, że tam zapach smażonej rybki wyczuwa się praktycznie na każdej uliczce.
Źródło: Głębokie: Morska rybka drenuje kieszenie turystów. Kilogram to minimum stówka